Kołowrotki wymagają szczególnej pielęgnacji. Ostatecznie są przecież jednym z najważniejszych elementów wyposażenia wędkarza.
Większość wędkarzy pielęgnuje swoje samochody z prawdziwym poświęceniem, wręcz z przesadą, zupełnie jednak zaniedbują swoje drogie kołowrotki – narzeka wielu sprzedawców sprzętu wędkarskiego. Po całym dniu łowienia, gdy kołowrotek wystawiony jest na działanie wiatru, deszczu, kurzu i piasku, a czasami nawet wody morskiej, wędkarz bez zastanowienia pakuje swój sprzęt, odkłada na półkę i nie interesuje się nim aż do następnej wyprawy na ryby. – Wiele niemiłych niespodzianek czeka na wędkarza, gdy kilka miesięcy później wyjmie swój kołowrotek z pudła na sprzęt lub, jeszcze gorzej, z zamkniętej plastykowej torebki bez dostępu powietrza – mówi Dieter Hamann, były szef działu marketingu firmy DAM, – Bez należytej konserwacji kołowrotki zaczynają rdzewieć, przestają poprawnie funkcjonować. Piszczą korbki, przestaje precyzyjnie działać hamulec, nie otwiera się kabłąk, nie obraca się rolka wodząca kabłąka.
Przed łowieniem
Jeżeli ktoś chce, aby jego kołowrotek bezbłędnie funkcjonował nawet po wielu latach użytkowania, powinien przed każdym łowieniem spryskać go delikatnym sprayem kontaktowym. Aerozole takie (smarujące i konserwujące) można kupić w niektórych sklepach wędkarskich, w sklepach z materiałami budowlanymi i na stacjach benzynowych. Przeznaczone są one do pielęgnacji części metalowych mających styczność ze świeżym powietrzem. Substancją bazową takiego aerozolu są najdelikatniejsze oleje maszynowe, które wypierając wodę i smarując, docierają do wszystkich zakamarków kołowrotka. Aerozol tworzy na powierzchni metalu warstwę ochronną i zapobiega tworzeniu się rdzy. Podczas kupna pojemniczka z olejem w sprayu należy upewnić się. czy produkt ten jest przyjazny dla środowiska. Wielu producentów oferuje już bowiem wyroby bez szkodliwych substancji, spraye ulegające biorozkładowi. Ważna jest również nieszkodliwość dla skóry. Po naniesieniu na kołowrotek cienkiej warstwy sprayu należy chwilę odczekać, następnie zetrzeć olej szmatką i już można łowić. Woda i drobne ciała obce nie mają teraz prawa zaszkodzić kołowrotkowi.
Po łowieniu
Po skończeniu wędkowania zawsze powinno się znaleźć kilka minut czasu, żeby zadbać o kołowrotek. Najpierw należy zupełnie poluzować hamulec. Jeżeli nie będziemy tego robić za każdym razem, to po kilku lub kilkunastu miesiącach ciągłego nacisku (przez śrubę pokrętła hamulca) może dojść do trwałego odkształcenia się metalowej płytki hamulca. W konsekwencji mechanizm hamulcowy stanie się mniej precyzyjny lub może w ogóle przestać działać.
Następnie spłukujemy kołowrotek ciepłą bieżącą wodą, żeby zmyć z powierzchni obudowy ziarenka piasku, kurz i ewentualnie bardzo agresywną sól z wody morskiej. Nigdy nie należy jednak wkładać kołowrotka na kilka minut do wiadra z wodą, gdyż wtedy woda dostałaby się do wnętrza kołowrotka, a to mogłoby doprowadzić do korozji mechanizmu.
Po kąpieli owijamy kołowrotek bibułą lub szmatką nie pozostawiającą kłaczków (np. ściereczką do wycierania naczyń) i wycieramy go do sucha. Następnie pokrywamy kołowrotek cienką warstwą wspomnianego sprayu. Olej wypiera ze wszystkich zakamarków kołowrotka resztę wody, której nie udało nam się odsączyć bibułą. Aby zostały wchłonięte woda i nadmiar oleju pokrywającego kołowrotek, najlepiej przechowywać go i transportować w woreczku z materiału (nie pozostawiającego kłaczków!) lub jeszcze lepiej w woreczku z delikatnej skóry.
Skóra i niektóre naturalne materiały z włókien roślinnych nie tylko wchłaniają ciecze, ale także „oddychają”, czyli przepuszczają powietrze, dzięki czemu we wnętrzu woreczka zawsze jest sucho. Mój rozmówca Dieter Hamann jest zdania, że każdy dobry kołowrotek wędkarski powinien być przynajmniej raz do roku oddawany do przeglądu w specjalistycznym punkcie serwisowym sprzętu wędkarskiego, Raz na jakiś czas wskazana jest bowiem konserwacja mechanizmu kołowrotka, szczególnie łożysk, przekładni, trzpienia do osadzania szpuli, hamulca. Hamann uważa, że laik zabierający się do konserwacji może bardziej zaszkodzić kołowrotkowi, niż mu pomóc.
Wszystkim majsterkowiczom i technicznie uzdolnionym wędkarzom udziela jednak kilku rad, jak samodzielnie zakonserwować i przesmarować kołowrotek. Po rozebraniu kołowrotka, należy oczyścić wszystkie jego części z brudu oraz przepracowanego oleju i smaru. Wszystkie metalowe części można bez obaw przemyć naftą lub benzyną. Jeżeli jednak ktoś jest nałogowym palaczem papierosów, wtedy ze względów bezpieczeństwa, lepiej zamiast benzyny użyć gorącej wody z mydłem. Mój rozmówca zalecał również podobną pielęgnację części z tworzywa sztucznego. – Większość tworzyw sztucznych – ja przekonałem się już o tym osobiście – reaguje bardzo czule na ciągły kontakt z olejami i smarami, a to z kolei może doprowadzić do uszkodzenia części wykonanych właśnie z tworzywa sztucznego – wyjaśnia Hamann.
Dla dobra kołowrotka i środowiska naturalnego powinniśmy używać do konserwacji tylko szarego mydła lub mydeł, które również ulegają procesowi biodegradacji. Małym pędzelkiem lub specjalnym wacikiem do pielęgnacji nosa dziecka, można dotrzeć do każdego zakamarku mechanizmu kołowrotka. Po oczyszczeniu należy pozostawić kołowrotek do przeschnięcia, a resztę zanieczyszczeń (na przykład kurz) wydmuchać strumieniem sprężonego powietrza lub usunąć małym odkurzaczem.
Ostrożnie smarować
Dopiero teraz można przystąpić do smarowania i oliwienia mechanizmu kołowrotka. Fachowiec Hamann poleca tu oleje nie zawierające związków żywicznych oraz wodoodporne smary zachowujące nie zmienioną konsystencję i właściwości smarne w temperaturach od -20 do +80 stopni. Smary takie można kupić także w niektórych sklepach wędkarskich, Ważne: smarem nigdy nie powinno się pokrywać hamulca kołowrotka. Szczególną uwagę należy też zwrócić na łożyska kulkowe. Oczyszczone, a następnie niedostatecznie posmarowane łożysko szybko przestanie nadawać się do użytku. Smarować i oliwić powinno się tylko „pracujące” metalowe części kołowrotka. Elementy z tworzywa sztucznego nie mogą mieć styczności ze smarem. Po złożeniu kołowrotka należy kilkakrotnie szybko pokręcić korbką, żeby smar pokrył wszystkie trące się ze sobą powierzchnie. Nasuwa się jednak pytanie, czy samodzielne konserwowanie kołowrotka nie szkodzi nawiniętej na szpulę żyłce. Jeżeli jest to żyłka wykonana na bazie poliamidu (dotyczy to większości tradycyjnych żyłek monolitycznych), to nie ma się czego obawiać, Żyłkom tym nie tylko nie szkodzi kontakt z wodą z mydłem, ale także ze smarami i olejami. Staranna pielęgnacja opłaca się w szczególności w przypadku dobrych jakościowo kołowrotków, które jak wiemy, nie są wcale takie tanie. Niektóre z moich „pielęgnowanych” kołowrotków mają już ponad dwadzieścia lat i w dalszym ciągu działają bez zarzutu. Rybom jest to przecież obojętne, natomiast mój portfel buntuje się jak może przed każdym nowym poważnym wydatkiem na sprzęt. Zadbajcie o swoje kołowrotki, a gwarantuję Wam, że dobrze na tym wyjdziecie.