Miętus – Ryba ta wygląda jak krzyżówka dorsza i węgorza. Jest jedynym przedstawicielem rodziny wątłuszowatych żyjących w wodzie słodkiej. Miętusy, bo o nich będzie mowa, są dla wielu wędkarzy bardzo tajemniczym gatunkiem ryb. Daniel opowiada o swoich doświadczeniach w łowieniu miętusów w głębokim szwajcarskim jeziorze Wallen.
Jezioro Wallen leży pomiędzy Lucerną a Liechtensteinem i łączy się kanałem z jeziorem Zurich. Uznawane jest za jedno z najlepszych szwajcarskich łowisk miętusów. Rybacy zawodowi odławiają z tego jeziora około 10.000 sztuk miętusów rocznie. W Wallensee każdy może łowić za darmo na jedną wędkę i na robaki. Pozwolenie na łowienie dwoma wędkami i na przynęty z ryb można kupić w najbliższym urzędzie gminnym kantonu. Najlepsze łowiska miętusów znajdują się w miejscowościach Betlis, Miihlehorn, Murg, Walenstadt oraz w pobliżu ujścia rzeczki Linth. Możliwe jest złowienie nawet 140 miętusów dziennie, w każdej chwili może też wziąć ryba o długości ponad 80 cm.
Wapienna skała schodzi pionowo do turkusowozielonej wody. Jezioro Wallen, jedno z najlepszych łowisk miętusów w Szwajcarii, ma już na wysokości szczytówki wędziska głębokość około 30 metrów. U podstawy sterczącej z wody skały gromadzi wszystko to, co niesie woda pobliskiego potoku uchodzącego do jeziora. Liście i małe gałązki pokrywają stromo opadające dno równą warstwą. Tak jest przy brzegu. Dalej dno jeziora staje się jeszcze bardziej strome i nie tworzy już małych półeczek. Maksymalna głębokość wynosi około 100 metrów. Wspomniane półeczki „w drodze ku głębinie” są ulubionymi stanowiskami miętusów. Po znalezieniu odpowiedniego występu skalnego na brzegu, obłowienie tych miejsc nie stanowi żadnego problemu.
Lekko zarzucam zestaw gruntowy. Ciężarek z przynętą wpadają do wody prawie pod moimi nogami. W tym miejscu zmącona woda z potoku miesza się z czystą wodą jeziora. Po chwili żyłka napręża się i po kilku sekundach przynęta leży już na dnie. Drugą wędką wykonuję rzut na odległość około 40 metrów i zamykam kabłąk. Po opadnięciu na dno, ciężarek i przynęta leżą w odległości 10-15 metrów od brzegu. Bardzo głęboko. Naprężam dodatkowo żyłkę, odkładam wędkę na podpórkę i wieszam między drugą a trzecią przelotką klamerkę-sygnalizator brań.
Słońce chowa się za szczytami gór. Pierwsze miętusy z pewnością wyruszyły już na żer. Głębokie łowiska rządzą się własnymi prawami. Wcale nie musi być to ciemna noc, paskudna jesienna pogoda czy też zima, żeby nałowić się miętusów do woli. Na dobre wyniki można liczyć praktycznie przez cały rok, gdyż na głębokości ponad 20 metrów przez cały czas panują prawie niczym nie zmienione warunki. O dobrych braniach decydują jedynie ciśnienie atmosferyczne, stopień zmącenia wody i siła prądów głębinowych.
Czysta woda, ciemna noc
Jeżeli woda w jeziorze jest bardzo klarowna, miętusy zaczynają żerować dopiero wtedy, gdy jest bardzo ciemno. Wielokrotnie przekonałem się, że gdy księżyc jasno świeci na niebie, brania są o wiele rzadsze i nie tak agresywne, jak zwykle. Z tego też względu, w czystej wodzie staram się wędkować tylko przy zachmurzonym niebie lub księżycu w nowiu. Jeżeli jednak woda jest choć trochę mętna, wtedy łowię przez cały dzień. Kiedyś na przykład, gdy w górach topniały śniegi i potok niósł wodę w kolorze kawy z mlekiem, złowiłem pewnego upalnego lipcowego dnia aż osiemnaście miętusów, które razem ważyły ponad 10 kg.
W moim domowym akwarium (jest naprawdę bardzo duże) zauważyłem też, że przy jasnym oświetleniu miętusy opuszczały swoje kryjówki bardzo niechętnie. Po zmniejszeniu oświetlenia, miętusy pobierały pokarm także w ciągu dnia. Obserwacje poczynione w akwarium pozwoliły mi lepiej zrozumieć zachowanie się tych ryb w ich środowisku naturalnym.
Z badań przeprowadzonych przez amerykańskich ichtiobiologów wynika, że miętusy są niestrudzonymi wagabunda-mi. W jednym miejscu pozostają co najwyżej przez kilka dni, a następnie ruszają dalej. Miętusy obserwowane w Bull’s Lake pokonywały w ciągu nocy duże odległości, a następnie zatrzymywały się na odpoczynek w dowolnie wybranym miejscu, pod warunkiem, że znajdowały tam jakąś kryjówkę.
Kryjówki
Stanowiska miętusów są bardzo charakterystyczne. Jak już wspomniałem, ryby te zawsze starają się znaleźć sobie miejsce, w którym czułyby się bezpieczne (nawet jeżeli za kilka godzin mają zamiar podjąć dalszą wędrówkę). Najlepszymi łowiskami są więc miejsca z kamieniami leżącymi na dnie, podwodne skalne ściany z licznym pęknięciami i szczelinami, okolice zatopionych drzew oraz zatopione budowle, które czasami spotyka się w dużych jeziorach zaporowych. Z rozmów z płetwonurkami dowiedziałem się, że wielokrotnie obserwowali duże miętusy we wrakach zatopionych statków. W odróżnieniu jednak od congerów, morskich ryb, które także zamieszkują wraki statków, miętusy nigdy nie pozostają zbyt długo w jednym miejscu. Miętusy mają bardzo dobrze rozwinięty zmysł węchu. Prąd wody przynosi zawsze zapach zdobyczy, nic więc dziwnego, że ryby te tak chętnie obierają sobie stanowiska w pobliżu ujść rzek. Poza tym, rzeki nanoszą do jeziora znaczne ilości drobnego pokarmu naturalnego, co z kolei przyciąga drobnicę, a tam gdzie jest drobnica, miętus zawsze znajdzie jakieś pożywienie.
Tego przepięknego wieczoru postanowiłem dodatkowo prowokować miętusy do brań. Do zestawu gruntowego dowiązałem krótki przypon ze sztywnej żyłki i zaczepiłem na nim małego woblera bez kotwiczek. Za każdym razem, gdy trochę podciągałem przynętę, woblerek kołysał się na boki i jestem święcie przekonany, że miętusy zwracały uwagę na takie „poruszenie” w wodzie.
W ciemnościach wędkuję w znacznie prostszy sposób. Na żyłce głównej ślizga się tyrolska pałeczka, a koralik z tworzywa sztucznego zapobiega wkleszczaniu się karabińczyka w stosunkowo duże uszko pałeczki. Od czasu gdy zacząłem łowić z tyrolską pałeczką, znacznie zmniejszyła mi się liczba zaczepów, a i opór, jaki stawia taki ciężarek podczas holu ryby, jest prawie niewyczuwalny. Przeważnie używam pałeczek o masie 45 gramów, dzięki czemu zestaw szybko opada na dno, co znacznie zmniejsza ryzyko splątania się żyłki.