W wielu krajach coraz częściej dyskutuje się na temat celowości łowienia spływających do morza keltów troci. W jednych rzekach jest to zabronione, w innych można wędkować bez przeszkód. Najważniejsze jest jednak podejście samych wędkarzy. Czy rzeczywiście łowienie osłabionych po tarle ryb zaraz na początku sezonu jest aż tak atrakcyjne?
Co roku nad szwedzką rzeką Morrum sezon na trocie zaczyna się 1 kwietnia. Jeżeli ktoś tego dnia nie złowi tam ryby, to albo w ogóle nie potrafi wędkować, albo ma niewyobrażalnego pecha. Morrum jest tak atrakcyjną wędkarsko rzeką, że zdobycie licencji na połów w pierwszym lub drugim tygodniu kwietnia, wymaga zapisania się na listę chętnych jeszcze na długo przed rozpoczęciem sezonu. Z olbrzymiej liczby zainteresowanych losuje się następnie nazwiska szczęśliwców, pomiędzy których rozdziela się wymarzone zezwolenia uprawniające do wędkowania. W momencie, gdy 1 kwietnia pierwsze błystki i sztuczne muchy lądują w wodzie, wędkarze mogą być pewni, że przez ostatnie 6 miesięcy nikt nie łowił w tej rzece ryb. Morrum jest bowiem wyłączona z wędkowania od 1 października, aby trocie i łososie mogły w spokoju dotrzeć do tarlisk. Na początku kwietnia, w rzece znajduje się jeszcze bardzo dużo keltów troci i łososi, które systematycznie spływają w dół rzeki (głównie nocą), by w końcu wrócić do morza. Łowienie tych ryb od wielu lat wywołuje burzliwe (przyjemne i nieprzyjemne) dyskusje i jest to między innymi temat, który chciałbym poruszyć w tym artykule. Biorąc pod uwagę jedynie okres ochronny ryb, który zabrania wędkowania, powiedzmy od 1 października do 1 stycznia, okazuje się, że wędkarz może łowić i zabijać, w pełnym majestacie prawa, zarówno wypchane ikrą tarlaki, jak i wychudzone, ledwo żywe kelty, które dopiero co odbyły tarło. Mówiąc innymi słowy, przy takich przepisach, w niektórych rzekach możliwe jest złowienie w ostatnich dniach sezonu prawie już „miękkich” tarlaków oraz ryb, które akurat skończyły się trzeć. Mam tu na myśli głównie małe rzeki, w których ryby trą się wcześniej i zaraz po skończeniu godów spływają do morza. Stąd właśnie bierze się owo niezwykłe „pomieszanie” tarlaków i keltów w rzece.
Mniej wartościowe
Złowienie na wędkę srebrniaka zawsze miało swoją wymowę. Keltami, nawet tymi wiosennymi, nikt się zbytnio nie chwali. Poza tym, ryby te traktuje się jako mniej wartościowe. Bardzo zastanawiające podejście, tym bardziej, że nie mające żadnego uzasadnienia. 60-centy-metrowa samica troci wędrownej ma bezpośrednio przed tarłem masę około 3 kg, a jej współczynnik kondycji (masa ryby w gramach razy sto i podzielona przez sześcian długości ryby w centymetrach) wynosi 1,39. Po odbyciu tarła, troć traci na wadze około jedną czwartą swojej masy ciała, czyli ma mniej więcej 2,25 kg. Współczynnik kondycji wynosi wtedy 1,04. Wszystkie trocie wędrowne o współczynniku kondycji poniżej 1,0 uważane są za bardzo słabe ryby. Jeżeli ktoś z Was miałby wędkować w mojej ulubionej rzece, wolałbym, żeby zamiast srebrniaków łowił tylko kelty. Dlaczego? To proste – kelty spełniły już swoje zadanie – odbyły tarło i pozostawiły po sobie potomstwo. Jeszcze raz podkreślam, że przez cały czas była tu mowa tylko o samicach troci. Samce tych ryb tracą po tarle znacznie mniej na wadze i mają wyższy współczynnik kondycji. Z tego też względu mogą sobie pozwolić na wcześniejsze wstępowanie do rzek (nawet na początku sezonu). Jako pierwsze w rzece zawsze pojawiają się największe samce troci. Jeżeli po odbytym tarle trocie pozostają dłużej w rzece i znajdują w niej wystarczająco dużo pokarmu, to już w marcu, a najpóźniej w kwietniu, ryby te są w doskonałej kondycji. Po pewnym czasie spłyną oczywiście do morza. „Podpasione” kelty wyglądają tak dobrze, że jedynie mikroskopowe badania łusek mogą stwierdzić, że są to ryby, które tarły się jesienią poprzedniego roku. Przyglądając się takiej rybie nie uzbrojonym okiem, odnosi się wrażenie, że złowiona troć w ogóle nie przystąpiła do tarła i po zresorbowaniu produktów płciowych wraca do morza. Rozpatrując natomiast taką rybę z kulinarnego punktu widzenia, to jej mięso jest nie tylko smaczniejsze, ale ma także większe wartości odżywcze od mięsa troci wstępującej złowionej pod sam koniec sezonu. Powyższe argumenty są chyba najlepszym dowodem na to, że chronienie salmonidów nie może sprowadzać się jedynie do dłuższego lub krótszego okresu ochronnego. Wiedza i świadomość wędkarzy powinny się ściśle uzupełniać z obowiązującymi przepisami prawnymi.