Ostra kwarantanna
Banki żywych ryb otoczone są bardzo troskliwą opieką. Zachowuje się w nich rygorystyczne środki ostrożności, żeby nie doszło do przypadkowego zarażenia przetrzymywanych ryb jakąkolwiek chorobą. Kontaktujący się z rybami pracownicy poddawani są każdorazowo (w specjalnych pomieszczeniach) dokładnej dezynfekcji. Goście nie mają wstępu do środka. Wykluty narybek poddawany jest przez wiele miesięcy ścisłej kwarantannie. Ryby przetrzymywane są w małych pojemnikach z automatycznym karmieniem. W jednym pojemniku znajduje się potomstwo tylko jednej pary łososi. Po osiągnięciu stadium smolta, wszystkie ryby są znakowane (na płetwach grzbietowych). Późniejsze rozpoznanie przedstawicieli poszczególnych rodzin łososi przetrzymywanych w banku nie przedstawia najmniejszych trudności. Takie postępowanie jest bardzo ważne, gdyż po czterech, pięciu latach łososie osiągają dojrzałość płciową i ponownie są oznaczane, a następnie ikra samic jest zapładniana mleczem samca pochodzącego z tej samej odmiany, ale z innej pary rodzicielskiej. Odmiana zostaje więc zachowana, a jednocześnie unika się tak zwanego chowu wsobnego. Łososie, które osiągnęły dojrzałość płciową przetrzymywane są w olbrzymich beczkowatych pojemnikach na świeżym powietrzu. Przed zwierzęcymi wrogami ryby chronione są przepuszczającym światło dachem z płótna namiotowego. Woda w pojemnikach nieustannie znajduje się w ruchu, ciągle jest natleniana i wymieniana. Łososie przetrzymywane w bankach genów ani razu przez całe życie nie mają kontaktu ze słoną wodą morską. Łososie o masie do 500 g, przetrzymywane razem w wielkich zbiornikach, czują się w swoich więzieniach bardzo dobrze. Dzięki regularnemu karmieniu i zachowaniu naturalnego rytmu dzień-noc, wszystkie ryby przyrastają w imponującym tempie. Jedynie jesienią, gdy zbliża się termin tarła, w zbiornikach zaczyna panować nerwowa atmosfera. Pracownicy banku genów muszą wtedy oddzielić samice od samców, żeby między samcami nie dochodziło do krwawych walk.
Ciągłe odświeżanie krwi
Na pytanie, czy wygodnie żyjące w banku genów łososie, nie zatracą przypadkiem wielu swych naturalnych cech, Dagfinn Gausen udzielił następującej odpowiedzi: – Nasz bank genów jest pierwszą tego typu placówką na świecie. Co roku stajemy się bogatsi o nowe doświadczenia. Jest mało prawdopodobne, żeby cechy charakterystyczne dla łososi żyjących na wolności, uwsteczniły się już u pierwszego lub drugiego pokolenia ryb przetrzymywanych w niewoli. Jesteśmy jednak bardzo ostrożni – dodaje Gausen – i dlatego też staramy się co roku „odświeżać krew” przetrzymywanych przez nas ryb, krzyżując je z odławianymi w rzekach łososiami tej samej odmiany. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że nie możemy tak postępować w nieskończoność, ale do czasu, gdy niebezpieczeństwa grożące rybom w rzekach lub morzu zostaną zażegnane. Wtedy, i to jest w zasadzie nasz główny cel, zarybimy czyste i zdrowe wody odpowiednimi pod względem genetycznym łososiami. Wtedy – konkluzja nasuwa się sama – nie będzie już mowy o dalszym zanieczyszczaniu rzek. Po pierwsze dlatego, że większość norweskich odmian łososi znowu byłaby zagrożona i po drugie, że banki ryb są bardzo drogie. Całoroczne utrzymanie tych instytucji kosztuje w chwili obecnej norweski rząd ponad pół miliona dolarów.