Systemik Texas, wymyślony w USA, jest rewelacyjnie skuteczny także w Europie. Przez główkę twistera przeprowadza się specjalnie wygięty haczyk, a jego ostrze wbija się lekko w korpus przynęty. Ciężarek w kształcie pocisku pozwala poprowadzić twistera nawet na większych głębokościach.
Nie tylko amerykańskie bassy wykazują szczególne upodobanie do długich twisterów. Europejskie ryby drapieżne także biorą na tę przynętę. Duży twister imitujący małego węgorza powinien być jednak odpowiednio uzbrojony.
Czy to w Europie, czy w USA, żadna inna przynęta nie cieszy się chyba tak dużą popularnością wśród wędkarzy, jak twister z pojedynczym ogonkiem. Wielu kolegów nazywa te przynęty robakami z gumy. Robaki jednak, a w szczególności rosówki, bardzo rzadko spotyka się w sposób naturalny w wodzie, co najwyżej po ulewnych deszczach. Uważam więc, że twister imituje raczej małego węgorza lub dużą pijawkę. Podczas gdy w Ameryce najczęściej łowi się wielkogębowe na „gumy” o długości 10-18 cm, twistery używane przez europejskich wędkarzy są znacznie mniejsze. Największa zaleta twistera z pojedynczym ogonkiem? Przynęta ta porusza się w wodzie tak naturalnie, że ze wszystkich przynęt sztucznych, jedynie woblery mogą z nią konkurować. Twistery jednak można kupić w dowolnym kształcie, kolorze i wielkości, a tego już nie można zawsze powiedzieć o woblerach. Jeżeli ktoś chce, może swoje gumki uatrakcyjniać różnymi środkami smakowo-zapachowymi.
Drapieżnik atakujący klasyczną przynętę sztuczną, wykonaną z twardego materiału, od razu zauważa, że coś jest nie tak i jeżeli nie zdążymy zaciąć, natychmiast wypluwa podejrzaną zdobycz z pyska. W przypadku gumek jest zupełnie na odwrót. Szczególnie okonie i sandacze „specjalizują” się w połykaniu tej przynęty w całości. Zanim ryba zdecyduje się wypluć miękką gumkę, zazwyczaj mija sporo czasu. Częste są też przypadki, że po nieudanym zacięciu, drapieżnik w dalszym ciągu goni zdobycz, która jakimś sposobem wyskoczyła mu z pyska.
Wijąca się przynęta
Wędkarze łowiący na robaki wiedzą doskonale, że im bardziej ruchliwa jest przynęta, tym chętniej atakują ją okonie lub inne ryby drapieżne. Jest to najlepszy dowód na to, że żerująca ryba najczęściej posługuje się linią boczną, wychwytując drgania rozchodzące się w wodzie, a dopiero w drugiej kolejności korzysta ze wzroku lub węchu. Robaki, jak wiadomo, po jakimś czasie przestają się ruszać, a tym samym znacznie tracą na atrakcyjności jako przynęta. Twistery nigdy. Podczas spinningowania zawsze żwawo poruszają się w wodzie.
To, czy wibracje wytwarzane w wodzie będą silne, czy słabe, zależy tylko od modelu twistera, na jaki zdecydujemy się łowić. Jeżeli ryby drapieżne są aktywne, używam zawsze gumek z długim ogonkiem i głębokimi rowkami na korpusie. Drapieżnik zwraca uwagę na takiego twistera nawet wtedy, gdy naturalne ofiary pływają mu przed samym pyskiem. Jeżeli jednak ryby drapieżne nie są na chodzie, staram się ich nie „straszyć” i łowię na spokojnie pracującego twistera (Slug) imitującego węgorza. Przynęta ta zwęża się ku tyłowi, nie ma jednak charakterystycznego dla innych twisterów falującego w wodzie ogonka.
Jeżeli chodzi o sposoby zbrojenia gumek, to z całą pewnością moglibyśmy się jeszcze wiele nauczyć od Amerykanów.
Twistery używane przez tamtejszych wędkarzy są, jak już wspomniałem, stosunkowo długie, dlatego też raczej nikt już nie zbroi swojej przynęty ołowianą główką z wtopionym w nią pojedynczym haczykiem. Amerykańscy koledzy po kiju prawie zawsze dostosowują sposób uzbrojenia przynęty do specyfiki łowiska oraz do gatunku ryb, który mają zamiar łowić.