Łowienie z lodu na maleńkie przynęty sztuczne jest prawdziwą sztuką i chyba nikt nie opanował jej tak dobrze, jak Skandynawowie. Szwed Christer podpowie Wam, jak skutecznie łowić na nimfy, mormyszki i minipilkery.
Kto dobrowolnie daje się rybom wodzić za nos? Oczywiście wędkarze łowiący z lodu. Czasami nawet w podwójnym tego słowa znaczeniu. Wędkarz, który bezmyślnie spaceruje po całym jeziorze, wierci od czasu do czasu gdzieś jakiś otwór w lodzie, energicznie podryguje nad dnem przynętą i ciągle ma nadzieję na branie dużej ryby, prawdopodobnie prędzej zmarznie na kość lub doczeka wiosny, niż poczuje chociażby najdelikatniejsze skubnięcie. Łowienia ryb z lodu także się trzeba nauczyć. Wędkarz musi dokładnie wiedzieć, gdzie gromadzą się ryby, musi wiedzieć, czym się akurat odżywiają i oczywiście, ale to już na samym końcu, musi mu się też udać zaintrygować odrętwiałe ryby przynętą i skłonić je do brania.
Owady z drutu
W wędkarstwie podlodowym, nieważne czy to w Szwecji, czy też w Europie Środkowej, obowiązuje pewna zasada, a mianowicie łowienie na jak najmniejsze przynęty. Zastanawiacie się pewnie teraz, co stanowi główny pokarm ryb zimą? Otóż w okresie tym, ryby zjadają głównie larwy ochotek, kiełże i inne owady.
Dotyczy to nie tylko ryb spokojnego żeru, takich jak karpie i płocie, ale także ryb drapieżnych, jak pstrągi, okonie i sandacze. Zimą najchętniej łowię na imitacje owadów, nimfy wykonane z wełnianej włóczki, drutu i piór. Muchy wiążę na pojedynczych haczykach nr 10-20. Im ostrożniejsze i mniejsze (według moich szacunków) są ryby, które mam zamiar łowić, tym mniejszy haczyk. Wszystkie moje muchy są dokładnymi imitacjami naturalnego pokarmu ryb. Zdecydowanie też preferuję modele doskonale znane przez wędkarzy muchowych, takie jak Welhams, Corixa, Red Buzzer, Amber i klasyczna „brązowa marcowa”.
W środku zimy podaję nimfę tuż nad dnem. Najczęściej biorą mi wtedy okonie, ale od czasu do czasu moją przynętą interesują się także płocie i pstrągi.
Na mormyszkę
Wraz ze zbliżaniem się wiosny, pod warunkiem jednak, że lód jest jeszcze dostatecznie wytrzymały, powinniśmy skupić się na obławianiu nimfą średnich partii wody. O tej porze roku unoszą się już bowiem ku powierzchni larwy jętek jednodniowych.
Niestety nie każdy dzień jest dobrym dniem do łowienia na nimfy. Gdy lód przykryty jest grubą warstwą śniegu, często odnosi się wrażenie, że także ryby pogrążone są w głębokim zimowym śnie. Tylko jedna jedyna przynęta potrafi je teraz wyrwać z odrętwienia. Jest to mormyszka – maleńka metalowa kulka z haczykiem imitująca kiełża. Ta wywodząca się z Rosji przynęta jest dziś popularna w całej Europie, a w szczególności w Skandynawii. Mormyszki są często wykonywane z wolframu, metalu znacznie cięższego od ołowiu, dzięki czemu nawet najmniejszy model tej przynęty bardzo szybko opada na dno. Mormyszki można kupić w różnych wielkościach i kolorach.
Im mniejsza mormyszka, tym delikatniejszy powinien być sprzęt, tym większe wyczucie w palcach łowiącego na nią wędkarza. Polecam tu krótkie wędeczki z kiwakami. Kiwak pozwala wprowadzić mormyszkę w ruch drgający, jest doskonałym sygnalizatorem brań. Żytka nie powinna być grubsza niż 0,12 mm.
Ciągłe drgania
Mormyszkę wprowadzamy w ciągłe, możliwie jak najdelikatniejsze drgania i łowimy na nią tuż nad dnem. Ryby nigdy nie atakują agresywnie mormyszki, ale po prostu podpływają do niej i spokojnie wciągają ją do pyska. Branie jest zupełnie niewyczuwalne, jedynie kiwak przygina się trochę do dołu lub nagle zupełnie się prostuje. Czasami ryby biorą na mormyszkę tylko wtedy, gdy na haczyk założymy jakąś małą przynętę naturalną, na przykład larwę ochotki, białego robaczka lub kawałek robaka gnojaczka. Brania są wtedy znacznie energiczniejsze.
Nie tylko jednak sztuczne owady, ale także sztuczne rybki mogą okazać się bardzo skutecznymi przynętami. Przede wszystkim podczas łowienia okoni i pstrągów jeziorowych. Osobiście najchętniej łowię na pilkery balansowe wielkości jednorocznego narybku. Wiszący na żyłce pilker ustawia się w wodzie nieco po skosie, a swoją akcję zawdzięcza małemu sterowi. Ze względu na to, że plastykowe stery często się łamią, preferuję pilkery z ogonkami wykonanymi ze sztywnej szczeciny. Ogonek taki, podobnie jak ster, także umożliwia atrakcyjne poruszanie przynętą.
Technika poruszania
Sposobów poruszania pilkera balansowego są dosłownie tysiące. Krótkie i energiczne szarpnięcia szczytówką wędki do góry sprawiają, że przynęta zachowuje się w wodzie jak miotająca się nerwowo mała rybka. Lekkie i powolne unoszenie szczytówki wprawia pilkera w delikatne drgania, praktycznie bez ruszania się z miejsca (charakterystyczne zachowanie się drobnicy pod lodem).
Jeżeli będziemy przesuwać żyłkę od jednego do drugiego końca przerębli, to przynęta zacznie przemieszczać się w poziomie tuż nad dnem. Od czasu do czasu powinniśmy jednak trochę unosić i opuszczać wędkę oraz pozostawiać przynętę w bezruchu: zmieni to nieco „trasę” krążenia pilkera, jednak już po chwili przynęta powróci do poprzedniego położenia. Przerwy w poruszaniu pilkerem są bardzo ważne i powinny być one raz dłuższe, raz krótsze.
Brania na pilkera balansowego są energiczne i bardzo zdecydowane. Prawie zawsze wyczuwa się uderzenie na wędce (przeważnie w momencie przerwy w poruszaniu przynętą).
Zimą wielu wędkarzy bardzo chętnie łowi też na zwykłe błystki podlodowe. Są one długie i wąskie, ustawiają się pionowo w wodzie i doskonale imitują małą rybkę. Osobiście przynętę tę traktuję jednak tylko jako wabik, który ma za zadanie przyciągnąć ciekawską rybę drapieżną w okolice wywierconego przeze mnie otworu w lodzie. Brania oczekuję na zupełnie inną przynętę: maleńki haczyk z kolorowym koralikiem, wełenką lub okiem złowionego wcześniej okonia. Haczyk ten przywiązuję na troku bocznym nad błystką podlodową. Doskonałym wabikiem umieszczanym na haczyku jest kropelka kleju wymieszana z farbą w proszku. Duży okoń prawie zawsze atakuje powodowany odruchem konkurencji pokarmowej. Kolorowy haczyk brany jest przez drapieżnika za uciekającą małą rybkę lub owada. Ze wszystkich fluorescencyjnych kolorów najskuteczniejsze są: czerwony, zielony, pomarańczowy i żółty. Samodzielne wykonanie masy fluorescencyjnej jest bardzo proste. Wystarczy tylko zmieszać ze sobą fosfor, środek barwiący i klej. Spróbujcie kiedyś, jakie kolory są najskuteczniejsze w Waszym łowisku.
Jeżeli wybierzemy odpowiednią przynętę, na sukces nie trzeba będzie zbyt długo czekać, a wtedy to my będziemy wodzić ryby za nos. Oczywiście także w podwójnym tego słowa znaczeniu.