Prowadzone na dużą skalę rybackie odłowy łososi w Pacyfiku, z roku na rok skutecznie zmniejszają także naturalne pogłowie dużych pstrągów. Jedynie ryba hodowlana, z usuniętą płetwą tłuszczową i wpuszczona do morza, może być okazjonalnie zabrana przez wędkarza, który ją złowił. W wielu kanadyjskich Lodges goście nie mają prawa zabrać ze sobą ani jednej złowionej ryby. – Jeżeli ktoś przyjechał tu, żeby zdobyć trofeum w postaci spreparowanego łba, powinien jechać na Alaskę, a nasze steelheady zostawić w spokoju – powiedział mi przewodnik. W podróż na spotkanie ze steelheadami powinni wyruszać jedynie etyczni wędkarze, a nie mięsiarze. W USA i Kanadzie steelheady można łowić przez cały rok, gdyż ryby te ciągle wstępują do rzek. Rozróżnia się ciąg wiosenny, letni, jesienny, a także zimowy. Prawie we wszystkich rzekach uchodzących do Pacyfiku, od Kalifornii po Alaskę, zawsze spotyka się morskie tęczaki. Dla wędkarzy turystów najodpowiedniejszą porą roku jest lato i jesień. No chyba, że ktoś lubi łowić w niesprzyjających warunkach atmosferycznych.
Kiedyś muszkarze znali tylko jeden sposób, żeby łowić steelheady – ciężki sprzęt, tonąca linka i duża mokra mucha. Sznury Weight Forward, ostatnio coraz popularniejsze wśród wędkarzy, zmieniły ten obraz. Amerykańscy chłopcy łowiący na sznury cylindryczne, nie byli w stanie rzucać tak daleko, jak sobie tego życzyli, wymyślili więc sznury koniczne przeciążone. Dzisiaj jest im za to wdzięczny każdy wędkarz muchowy, niezależnie od tego, czy łowi ryby o masie do jednego kilograma, czy też kilkunastokilogramowe okazy. Najważniejsza jest możliwość wykonania dalekiego rzutu.
Na suchą muchę
Sznury WF (koniecznie przeciążone) ciągle cieszą się popularnością wśród wędkarzy łowiących steelheady. Zmieniły się natomiast metody podawania przynęty. Coraz więcej kolegów specjalizuje się w łowieniu na płytko prowadzoną mokrą muchę lub nawet na suchą muchę.
Na szczęście do każdej z tych metod nie trzeba kupować nowych wędek. Uniwersalnym kijem na steelheady jest muchówka klasy 7-9 o długości około 9 stóp. Lekkie wędziska (klasa 7), stosowane raczej do łowienia w miesiącach letnich, sprawdzają się także o innych porach roku. Osobiście najwyżej cenię muchówki nr 8 i bardzo chętnie na nie łowię. Kije nr 9 stosowane są do ciężkiego łowienia zimą.
W ciągu kilku ostatnich lat „zapomniane” dwuręczne muchówki znowu wróciły do łask i wielu wędkarzy stało się gorącymi zwolennikami łowienia na ten sprzęt. Dwuręcznym długim kijem ze Spey castem można bez najmniejszego wysiłku rzucić na odległość 30 lub więcej metrów. Szpula kołowrotka powinna bez trudu pomieścić linkę i 150-200 metrów podkładu. Tak długi podkład jest niezbędny, gdyż pstrągi stalogłowe w niczym nie ustępują walecznością łososiom, a czasami nawet je pod tym względem przewyższają.
Podzielone zdania
Wędkarze często dyskutują o waleczności łowionych ryb. Jedni uważają, że najwaleczniejsze są łososie, inni, że pstrągi.
– Łososie są zazwyczaj większe, ale jeżeli związalibyśmy ogonami 5-kilo-gramowego tęczaka i 5-kilogramowego łososia, to pstrąg nawet nie zauważyłby, że coś się mu „przyczepiło” do ogona – twierdzą zwolennicy łowienia steelheadów. Fanatycy łowienia łososi są akurat zupełnie odwrotnego zdania.
Skłaniam się do tezy, że jednak pstrąg jest bardziej waleczny, gdyż zaraz po zacięciu tęczaka zawsze odnosiłem wrażenie, że ryba ta ma geny olbrzymiego konika polnego i mustanga. Po serii fajerwerków na powierzchni i dynamicznych wyskoków z wody, steelhead rzuca się do błyskawicznej ucieczki, a wędkarz stoi zupełnie bezradny na brzegu.
W przypadku łososi obawiam się tylko brutalnej ucieczki z prądem, nad którą też jest bardzo ciężko zapanować. Tak, takie dyskusje o waleczności ryb, to bardzo miły temat. Z rybami jest jednak dokładnie tak samo, jak z ludźmi. Jedne osobniki są silniejsze, inne słabsze. Wielokrotnie miałem już takie sytuacje, że zarówno łososie, jak i wielkie pstrągi wyciągały mi podkład do samego końca. Za każdym razem kończyło się to głośnym strzałem. Żyłka puszczała na węźle, ryba odzyskiwała wolność. Mam jednak nadzieję, że los zaoszczędzi Wam tego niezbyt miłego uczucia bezsilności i porażki.
Wieczni wędrowcy
Steelhead to w wolnym tłumaczeniu pstrąg stalogłowy. W języku wędkarskim często stosuje się jednak angielskie nazewnictwo bez konieczności tłumaczenia. Na coca-colę nikt nie mówi przecież „oranżada z kofeiną”.
Steelheady, wielkie morskie pstrągi tęczowe, podobnie jak łososie, są rybami dwuśrodowiskowymi. Ciągle wędrują. Na świat przychodzą w rzekach, by po pewnym czasie spłynąć do Pacyfiku. W słonej wodzie polują, rosną, a po osiągnięciu dojrzałości płciowej wracają do rzek, by odbyć tarło. Największe steelheady dorastają nawet do kilkunastu kilogramów. Rybę taką złowił (na muchę) 8 października 1962 roku amerykański wędkarz Karl Mauser (Kispiox w Kolumbii Brytyjskiej). Rekordowy steelhead miał długość 105 cm i masę 15 kg.